Strona:PL Zola - Atak na młyn.djvu/53

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

lałabym umrzeć w tej chwili... O! tak, prędzejby się to wszystko skończyło! Zabijcie mnie! błagam was, zabijcie!
Ta scena płaczów i rozpaczy zaczynała oficera niecierpliwić.
— Dość tego! — zawołał. — Będę na tyle dobrym i dam ci dwie godziny czasu... Jeżeli przed upływem dwóch godzin kochanek twój nie będzie tutaj, twój ojciec mi za niego zapłaci...
I kazał odprowadzić starego do tego samego pokoju, co służył za więzienie Dominikowi. Młynarz zażądał tytoniu i począł palić. Na jego obojętnej twarzy nie można było wyczytać żadnego zgoła wzruszenia. Dopiero kiedy się znalazł sam jeden, dwie łzy duże stoczyły mu się zwolna po licach. Jego biedne, drogie dziecię!... Jakże ono cierpieć musiało!...
Franciszka została jak skamieniała na środku dziedzińca. Prusacy, śmiejąc się drwiąco, chodzili dokoła niej. Niektórzy ciskali jej od czasu do czasu jakieś uszczypliwe słowo, żart jakiś, którego nie mogła rozumieć. Patrzyła ciągle na drzwi, po za któremi zniknął ojciec, a potem podniosła zwolna rękę do czoła, jakby się o nie bała, że pęknie.
Oficer zwrócił się ku niej na pięcie, powtarzając:
— No!... masz panienka dwie godziny czasu, starajże się z nich korzystać.
Miała dwie godziny czasu... Frazes ten