Strona:PL Zola - Atak na młyn.djvu/39

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

są do niczego i wszystko potrafią zepsuć, skoro się wdadzą w sprawy seryo.
Franciszka tymczasem nie kładła się zupełnie. Usiadłszy na swem łóżku, wsłuchiwała się długo w łoskoty, rozlegające się po całym domu. Żołnierze niemieccy, rozłożywszy się na podwórzu obozem, śmiali się i śpiewali; musieli jeść i popijać do samej jedenastej, bo aż do tego czasu hałas nie ustał ani na chwilę. W młynie samym również rozlegały się od czasu do czasu kroki, zapewne zmieniano wartę. Najbardziej jednak ze wszystkiego zajmował ją każdy szelest w izbie o piętro niżej, tuż pod jej pokoikiem. Co chwila kładła się na podłodze i przykładała ucho do desek. W izbie owej znajdował się uwięziony Dominik. Musiał przechadzać się po niej tam i nazad od ściany do okna, słyszała bowiem długo regularny rytm jego kroków. Potem nastała wielka cisza — zapewne usiadł. Zewnątrz również zapanowało milczenie, wszystko usypiało. Skoro się Franciszce wydało, że dom cały już śpi, otwarła okno jak tylko się dało najlżej i wsparła się na niem rękoma.
Na dworze była noc ciepła i pogodna. Wąziuchny sierp księżyca, na pół schowany po za lasem Sauval, oświetlał wieś mdłym blaskiem nocnej lampki. Długie cienie drzew przecinały pola czarnemi smugami, gdy tymczasem trawa miała w miejscach bardziej otwartych miękkie