Strona:PL Zola - Atak na młyn.djvu/38

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Około godziny siódmej wzruszenie jej wzmogło się do najwyższego stopnia. Oficer wszedł do pokoju jeńca. Rozmawiali z sobą podniesionymi głosami cały kwadrans. Naraz oficer ukazał się na progu i rzucił żołnierzom po niemiecku rozkaz, którego nie mogła zrozumieć. Lecz skoro zobaczyła przez okno, jak na podwórzu dwunastu żołnierzy staje w rząd z nabitemi karabinami, zadrżała i zdawało się jej, że padnie na miejscu. Stanie się więc?!... Odbędzie się egzekucya!!... Oddział żołnierzy stał nieporuszony przez dziesięć minut, w ciągu których głos Dominika nie przestawał brzmieć tonem stanowczej odmowy za drzwiami, jakie oficer, wracając doń, za sobą zamknął. Nakoniec Prusak ukazał się z powrotem i odezwawszy się jeszcze do więźnia w progu:
— Namyśl się więc.... Daję ci czas do jutra rana — trzasnął drzwiami i skinął ręką ku stojącym w szeregu żołnierzom, aby się rozsypali.
Franciszka pozostała jakby w ogłupieniu. Ojciec Merlier, który palił tymczasem na uboczu fajkę, przypatrując się ciekawie plutonowi żołnierzy, podszedł do niej i ująwszy ją za rękę z ojcowską słodyczą, wyprowadził dziewczynę z sali.
— Uspokój się koniecznie — mówił. — Staraj się zasnąć. Jutro, skoro zabłyśnie dzień, obaczym jeszcze, co z tego wszystkiego wyniknie.
Odprowadziwszy córkę do jej pokoiku, zamknął ją tam przez przezorność. Był zdania, że kobiety