Strona:PL Zola - Atak na młyn.djvu/13

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

szczerby budynku, stroiły płaszczem wspaniałej zieleni stare domostwo. Był też młyn ojca Merlier ulubionym przedmiotem albumowych szkiców dla przejeżdżających panienek.
Od strony drogi budowa młyna była mocniejszą. Kamienny ganek wychodził tutaj na duży dziedziniec, ujęty z prawej i lewej strony w szereg stajen i szop. W pobliżu studni olbrzymi wiąz oblekał cieniem pół podwórza. W głębi cztery okna pierwszego piętra domu błyszczały w jednej linii, poniżej gołębnika. Jedynym objawem kokieteryi ze strony ojca Merlier było, że kazał bielić fasadę raz na lat dziesięć. Że było to właśnie po niedawnem jej bieleniu, olśniewała więc całą wioskę swym blaskiem, gdy promienie południowego słońca na nią padły.
Od lat dziesięciu był ojciec Merlier wójtem Rocreuse’y. Majątek, jaki zebrać zdołał, zapewnił mu ogólny szacunek. Taksowano go na jakieś ośmdziesiąt tysięcy franków, zebranych grosz po groszu. Zaślubiając przed laty Magdalenę Guillard, która mu młyn ten wniosła w posagu, nie posiadał nic więcej prócz swoich dziesięciu palców. Lecz Magdalena nie miała nigdy powodów żałować swego wyboru, tak dzielnie umiał mąż pokierować całem gospodarstwem. Obecnie Magdalena była już dawno w grobie a Merlier wiódł życie wdowca, z córką jedynaczką u boku. I Bogiem a prawdą mógłby już był właściwie odpocząć