Strona:PL Zola - Życzenie zmarłej.djvu/9

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wyżej piętnastoletniego. Nie był ułomnym, ale wychudłe jego i krótkie członki nie w zupełnej zostawały harmonji z korpusem. Włosy blond, prawie żółte, spadając w lokach, otaczały jego podłużną twarz na której usta były za wielkie, a kości policzkowe zanadto wysterczały. A jednak, po bliższem przypatrzeniu się, musiało się dlań uczuć sympatję, czoło jego bowiem było wysokie i szerokie, oczy zaś patrzyły łagodnie i poczciwie. Młode dziewczęta uśmiechały się, gdy obok nich przechodził. Wyglądał niezgrabnie i byłby chętnie schował się ze wstydu pod ziemię.
Pani de Rion była dobrym geniuszem jego życia. Wyrządziła mu wiele dobrego, a właśnie w dniu, w którym widział, że może jej już podziękować za wszystkie dobrodziejstwa, ona leżała na łożu śmiertelnem.
Skrył się tedy za firankami, a z głębi piersi wydobywały mu się ciche łkania, których nie był w stanie stłumić. Wśród głębokiej ciszy, zaległej do koła, nie mogły one nie zwrócić na siebie uwagi Blanki. Podniosła się nieco i starając się przebić wzrokiem ciemności, zapytała:
— Kto tu jest? Kto tu płacze?
Daniel padł przed łóżkiem na kolana, a Blanka poznała go natychmiast.