Strona:PL Zola - Życzenie zmarłej.djvu/8

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

się jej, że to już śmierć wyciąga ku niej suche swe ramiona. Przerażona opuściła głowę na poduszki.
— Joanno — odezwała się — powiedz ojcu, że chcę z nim pomówić.
Gdy dziecko wyszło z pokoju, poczęła znowu obracać głowę na obie strony. Oczy jej były szeroko rozwarte, usta silnie zaciśnięte, i budziła się w niej dzika jakaś energja, by żyć dalej, by nie prędzej ustąpić z miejsca, aż uspokoi swe serce.
Nie było już słychać gwaru dzieci na bulwarze, a drzewa odbijały się już tylko jak jedna ciemna masa na błękitnem tle nieba. Odgłos świata zewnętrznego dochodził coraz to niewyraźniej. Ciszę głęboką przerywały już tylko westchnienia umierającej i przytłumione łkanie, dające się słyszeć pod jednem z okien.
Tutaj, prawie całkiem zakryty firankami, mały, około ośmnastoletni chłopak, nazwiskiem Daniel Raimbault, wylewał łzy gorące. Wszedł on przed chwilą do pokoju i nie miał odwagi przystąpić do łóżka. Dozorczyni chorej nie było w pokoju, mógł przeto bez przeszkody ukryć się w jednym z kątów i tam puścić wodze swej żałości.
Daniel był usposobienia trwożliwego; patrząc na niego, można go było wziąć za chłopca naj-