Strona:PL Zola - Życzenie zmarłej.djvu/62

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

pomniał sobie swej córki — obawa, na szczęście złudna.
Natomiast widywał Daniel w pobliżu Joanny częstokroć kogoś innego, kto niemniej go niepokoił: pana Loria. Ten Galant widocznie cieszył się sympatją Joanny i umiał istotnie miłym być towarzyszem.
Daniel był przekonany, że towarzystwo Lorina musiało na Joannę oddziałać jak najgorzej, ale cóż mógł począć, aby eleganckiemu paniczowi pokrzyżować szyki?
Pewnego poranku oświadczył p. Tellier Danielowi, że wybiera się z żoną i kuzynką na wieś. Sekretarz będzie mu tam niezbędny, p. Tellier bowiem chce raz już na serjo zabrać się do pracy nad rozpoczętem dziełem.
Nietrudno pojąć, jaką wiadomość ta przyjęła Daniela uciechą. W oddaleniu od zgiełku stolicy, od tej czeredy ludzi równie dystyngowanych jak zepsutych, pod czystem niebem wiejskiej, o ileż łatwiej będzie mu poczynić kroki spełnienia przyjętej na się misji!
W ośm dni później znajdował się w Normandji, w wiosce pana Tellier nad brzegami Sekwany.