Strona:PL Zola - Życzenie zmarłej.djvu/61

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Przeciskając się ku szafie z książkami, zawadziła o ostry róg któregoś sprzętu i naddarła sukienkę.
Daniel uczuł, że potrzeba przemówić i — palnął głupstwo.
— Szkoda! taka piękna sukienka! bąknął.
Joanna spojrzała nań, jak gdyby powiedzieć chciała: „Co cię to obchodzi?“
I uśmiechnąwszy się złośliwie, spytała:
— Czy pan może jesteś krawcem z zawodu?
— Jestem biedny, odparł Daniel, odzyskując nagle pewność siebie — przykro mi więc, gdy widzę zniszczenie tak kosztownej rzeczy. Wybacz pani moją śmiałość.
— Pan gardzisz zbytkiem, panie Danielu? powiedziało dziewczę już bez cienia ironii.
— Nie gardzę nim, obawiam się go tylko, brzmiała odpowiedź. Obawiam się zaś przepychu, ponieważ nie pozostaje on bez wpływu na serce.
— Uprzejmym pan jesteś, sucho odparła Joanna i wysunęła się z pokoju, pozostawiając Daniela w rozpaczy, jasnem bowiem było dlań, że ta rozmowa zamiast zbliżyć jeszcze bardziej oddaliła go od celu.
Podobne sceny powtórzyły się jeszcze nieraz.
Obok zaś własnej niezręczności trafiła Daniela jeszcze obawa, by p. de Rionne nie przy-