Strona:PL Zola - Życzenie zmarłej.djvu/5

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
I.

Ostatnie promienie zachodzącego słońca rzucały do pokoju blade i niedostateczne światło. Na pół odsunięte firanki okna dozwalały widzieć za niem gałęzie drzew, ozłocone blaskiem zorzy wieczornej Na dole, na Boulevard des Invalides, bawiły się ochoczo dzieci, a srebrny ich śmiech napełniał sobą całe powietrze.
Wiosna następująca po okropnych dniach lutego, była bardzo zimną, a tak ciepłe zazwyczaj majowe wieczory przypominały raczej mrozy, panujące w ciągu zimy. Chłodny wiatr podnosił ustawicznie firanki i wpędzał do pokoju oddalony odgłos turkotu wozów.
W samym pokoju zalegała ponura cisza. Niewyraźnie tylko zarysowujące się w zmroku meble odbijały czarno od jasnych ścian; niebieskie kwiaty, stanowiące tło dywanu, stawały się coraz niewyraźniejsze. Noc rozpostarła tu już swoje panowanie. Jeszcze tylko słaby odłam światła wpadał do pokoju przez jedno z okien i oświetlał łoże, na którem pani de Rion pasowała się ze śmiercią.
Podniesiona nieco, leżała Blanca de Rion na poduszkach, wielkie swe oczy utkwiwszy w przybierającą z każdą chwilą ciemność. Resztki światła dziennego, wpadające przez okno, oświetlały jej twarz wychudłą — obnażone ramiona spoczy-