Strona:PL Zola - Życzenie zmarłej.djvu/46

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nic złego chować w sercu i na tem poprzestał.
Przez lat dwanaście Daniel każdego miesiąca raz przynajmniej szedł na ulicę d’ Amsterdam. Krążył w około wiadomego domu i niekiedy tylko odważył się wejść, a jeszcze rzadziej zapytać o Joannę.
Jerzy wywnioskował z jego periodycznych wycieczek że Daniel musi mieć... metresę.
Pewnego dnia gdy młodzieniec wpadł rozpromieniony, bez tchu prawie, zdobył się Jerzy na odwagę i zapytał:
— Czy przynajmniej piękna ona?
Nic nie odrzekł na to Daniel. Zaskoczony nagle, nie wiedział, co począć z sobą. Jerzy powiedział sobie w duchu, że zrobił głupstwo; postanowił też nigdy odtąd nie nagabywać przyjaciela w tych sprawach. Nie wiedząc, dla czego pokochał go odtąd jeszcze bardziej.
Tak żyli z sobą, ignorując zresztą cały świat, co kipiał na zewnątrz. Zrazu czasem gościli u siebie młodego sąsiada, nazwiskiem Lorin, goniącego za majątkiem. Przyjmowali go, bo nie mieli powodu drzwi zamknąć przed nim; ale jego dziwne spojrzenie, jego oczy latające niespokojnie na wszystkie strony, nie podobały im się i obydwóch niepokoiły.
Lorin był istotnie niezbyt pewnym człowie-