Strona:PL Zofia Rogoszówna - Dzieci pana majstra.djvu/144

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

A kto nie wypije,
tego we dwa kije:
łupu, cupu po kożuchu!
Tego we dwa kije!

Tu się majster w animuszu
w izbę wtoczył w kapeluszu.

Ledwie jednak spojrzał wkoło,
poznał swoją połowicę,
zdjął kapelusz, otarł czoło,
i strapiło mu się lice.

— Oj, żonusiu, oj, Niedziółko,
tak i chodzę, chodzę wkółko.
A tu niby księżyc świeci,
a ja szukam, szukam dzieci.
Tak i chodzę, chodzę, chodzę,
a tam świeci się przy drodze,
i wypiłem kieliszeczek
tak za zdrowie mych dziateczek
i za twoje, mamo, zdrowie...
I... i szum mam teraz w głowie!