Przejdź do zawartości

Strona:PL Zofia Rogoszówna - Dzieci pana majstra.djvu/129

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Aż jęknęła: — Dobry Boże!
i ty Matko, Marjo święta!
Daj, niech się już tak nie trwożę,
niech się znajdą me pisklęta!

To błagalnie wznosi dłonie:
— O, Antoni z Padwy święty!
Ty niebieski nasz patronie!
Spraw w Twej łasce niepojętej,

niech odnajdę moją zgubę
Niech się wrócą dziatki lube,
a ja ku Twej wiecznej chwale
biednym oddam me korale!

I, nie mogąc przyrzec więcej,
chwyta w dłonie piernat z pierza
i w bolesnej serca męce
puch pobija w takt pacierza.

(I tu, widno jak na dłoni,
Święty pomógł jej Antoni.)