Strona:PL Zofia Rogoszówna - Dzieci pana majstra.djvu/130

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Bo wtem... Co to? Wielki Boże!
Słychać jakiś kwik u bramy,
i znajomy głos na dworze
pisnął cienko: — Chciem do mamy!

Butka? dzieci? Matka blednie,
takie szczęście nią owładło,
że w radości swej bezwiednie
biegnie, ciągnąc — prześcieradło!