Strona:PL Zofia Rogoszówna - Dzieci pana majstra.djvu/099

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Czwartek pełen animuszu,
ten z łakomstwa zawsze słynie,
szuka ziarnek, niżej uszu
pogrążony w wielką dynię.

A najstarszy pan dobrodziej
taki rozmach w sobie czuje,
że, co tylko jest w ogrodzie,
zjada, łamie i tratuje.

Młodsi za nim drą się, piszczą,
choć wypchali już kieszenie,
jeszcze depcą, jeszcze niszczą,
jeszcze sieją spustoszenie.

W chwilkę później, nie do wiary,
co uczynił ich szał dziki;
jakby przeszły tu Tatary,
jakby przeszły rozbójniki.