Strona:PL Zofia Rogoszówna - Dzieci pana majstra.djvu/070

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Co? Więc ogród ten śliczniutki
to nie dla niej, nie dla Butki?
Te prześliczne małe cacka
To jest podstęp, to zasadzka?

Butka rączką potrze czoło...
Nagle sobie przypomina,
co kwiatuszkom szeptał wkoło
mak, szkaradny dziadowina.

— Skoro jabłek, śliwek, gruszek
do jej rąk się schyli tysiąc,
mała napcha niemi brzuszek,
to wam, panny, mogę przysiąc!

Takie o niej robił plotki,
Tak natrząsał się z Sobotki!

I zgniewana tem ogromnie
na owoce jak nie wrzaśnie:
— Chodźcie tylko bliżej do mnie,
to was Butka kijem tsaśnie!