Strona:PL Zofia Rogoszówna - Dzieci pana majstra.djvu/066

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Tysiąc iskier się w nim pali,
sto wieżyczek w niebo strzela,
wodotrysków pieśń się żali,
z komnat tęskna brzmi kapela.

Zasłuchała się dziecina
i z zdziwioną szepnie minką:
— Pewnie bal się już zacyna,
bo ktoś klęci katalynką...

I Sobótki grube nóżki
pędzą już przez złote dróżki,
lecz czar mocą swą zdradziecką
zatrzymuje w biegu dziecko,
ukazując dziwy wszędzie,
jakie jeno baśń wyprzędzie...

Raptem rośnie w okrąg Butki
ogród, jak dla liliputki.

W szmaragdowym puchu trawki
stoją drzewka jak zabawki.
Każdy krzaczek i drzewina
pod owocem się ugina.