Strona:PL Zofia Rogoszówna - Dzieci pana majstra.djvu/059

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Bal wydałaby wspaniały
nasza śliczna pani wróżka,
tożbyście się wyhulały! —
storczyk malwom rzekł do uszka.

Na to lament się podniesie,
pisną kwiatki w nagłym żalu:
— Tak nam strasznie tańczyć chce się!
Balu! balu! balu! balu!

Widowisko to nielada...
Co też jeszcze będzie dalej?
A wtem łysy mak zagada:
— Pannom zawsze w głowie bale!

I, kiwnąwszy ciężką głową,
dodał: — Siedźcie lepiej w grzędzie,
bo wam na to daję słowo:
chleba z mąki tej nie będzie!

Gdy się dzieciak w sad dostanie,
już go tu nie ujrzym więcej;
bo łakomstwo, moje panie,
to największy wróg dziecięcy!