Przejdź do zawartości

Strona:PL Zofia Rogoszówna - Dzieci pana majstra.djvu/042

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Na wyścigi wszystkie prawią,
Jakie to tam będą czary,
jak ubranka się naprawią,
jak unikną w domu kary...

Chmurna tylko czegoś Butka,
a gdy proszą, by szła prędzej,
trząść zaczyna się jej bródka:
— Nie chciem iść do Baby-Jędzy!

U niej domek jest z pielnika,
z domku baba źła wyleci
i dźwi na kluc poziamyka,
i pozjada wsyśtkie dzieci!

— Ha! ha! ha! to bajki przecie,
nic się nie bój, tchórzu mały,
Bab-Jędz niema na tym świecie! —
chórem dzieci się zaśmiały.

Znów o wróżce gadu, gadu...
— Gdybyż raz już trafić do niej!
— Toć my przecie bez obiadu!
Pędzą, aż im w uszach dzwoni.