Strona:PL Zieliński Rzeczpospolita Rzymska.pdf/437

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nęła. Siedzieli na statku i tylko szeptali coś, podejrzewając pogoń. Pod wieczór zatrzymali się przy brzegu i, opuściwszy statek, ułożyli się do snu. I Marjusz zasnął snem kamiennym. Gdy rankiem się obudzili, statku już nie było. Prześladowcy widocznie wzdrygnęli się przed mordem, a do porwania też im zabrakło odwagi. Osłabieni głodem towarzysze Marjusza, (którzy aż do śmierci dochowali mu wierność), stracili już wszelką nadzieję. Lecz Marjusz ich pocieszał: «Czemuż się lękacie? Nad moim życiem trwa czar, który mnie chroni: siódmy konsulat jest mi przeznaczony».
Cokolwiek się miało stać, należało przecież odkryć swą tajemnicę, ot choćby przed tym gospodarzem nędznej chaty nad błotnistym brzegiem Lirysu. Pytają go: «Czy nie zdradzisz?» Odpowiada, że choć nie zdradzi, to jednak nie jest w stanie zapewnić bezpieczeństwa, gdyż prześladowcy są na tropie, krążą dokoła. «Tymczasem jednak ukryj mnie, jak możesz». W bagnie Lirisu, zanurzony po pas w wodzie, czekał Marjusz nocy. Ale wysłańcy Sulli — to ludzie sprytni: przeszukali cale bagno, wyciągnęli sześciokrotnego konsula i przywieźli go do najbliższego miasteczka, do kolonji rzymskiej Minturn. Kolonji rzymskiej, a więc wiernej Sulli i senatowi.
Marjusza uwięziono. Jaki czekał go los? To jasne! wyrok już zapadł; należy go ściąć. — Łatwo powiedzieć: ściąć Marjusza! ale kto będzie jego katem? Może olbrzymi jeniec germański? Za sowitą nagrodę zgadza się wykonać wyrok. Z długim mieczem wchodzi do celi więziennej. Oto ten starzec, który tysiące jego rodaków położył trupem przy Akwach i Wercellach. Podnosi miecz. Ale starzec błyska groźnem okiem i wola: «To ty, niewolniku, śmiesz zgładzić Marjusza?» I miecz bezsilnie opadł; skruszony kat wraca do kurji: «darujcie, ale nie mogłem zabić Marjusza!» Zmieszali się dekurjonowie: barbarzyńca nie mógł, a oni, Rzymianie, mogliby?
Więc zaopatrzywszy Marjusza w pieniądze i prowjant, wysłali go statkiem na dzisiejszą Ischję w zatoce neapolitańskiej, dokąd przybył ogół emigrantów, by po-