Strona:PL Zieliński Rzeczpospolita Rzymska.pdf/423

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Z powyższych wywodów wynika jasno, że mąż stanu, mający dobro ojczyzny na celu, nie mógł szczerze i poważnie współdziałać z partją popularów. Jeżeli zaś zgodnie współpracował z partją, to tylko dlatego, że widział w niej narzędzie do osiągnięcia własnych celów i korzyści. Mieliśmy już przykłady, jakie to były cele: władza jednoosobowa, a więc monarchja.
Co innego senat, nobilitet, optymaci. Zbyt ryzykowne byłoby twierdzenie, że wszyscy członkowie senatu stali na wysokości swych zadań. Ale cała polityka Rzymu w omawianej epoce świadczy, że jego jądro było zdrowe.
A pozatem czyny rzeczywiście odpowiadały słowom: senat rządzący był istotnym organem nobilitetu, podczas gdy prawodawcze zebrania ludowe już przed r. 89-tym nie były właściwie organem ludu, a potem wogóle przestały być wyrazicielem jego woli. Tak więc rozumna polityka była możliwa w Rzymie tylko w tym wypadku, gdy na zebrania ludowe wnoszono jedynie projekty, aprobowane już przez senat. W takich wypadkach istotna działalność prawodawcza należałaby do senatu, a zebranie ludowe byłoby tylko instancją zatwierdzającą. Każdy zaś fakt przerzucenia na zgromadzenie ludowe inicjatywy prawodawczej, na wzór Grakchów lub Saturnina, będąc napozór posunięciem demokratycznem, w istocie przyczyniał się tylko do przygotowania monarchii.
Wszystko to należy sobie uświadomić dla należytej oceny walki politycznej, która się rozegrała w następnem pięćdziesięcioleciu. Zdawałoby się, że była to walka arystokracji z demokracją, w istocie zaś — walczyła republika z monarchją.
Ale wynikiem wojny sojuszniczej było nietylko to, że zgromadzenia ludowe ostatecznie utraciły wszelką wartość; można tu wskazać jeszcze inne zjawisko polityczne, godne uwagi.
Otóż w wojnie tej brała udział i Pompeja — z woli losu jedyne dziś w swoim rodzaju, zachowane dla nas miasto. Jeszcze przejdziemy się wśród jego ruin; ale już