Strona:PL Zieliński Rzeczpospolita Rzymska.pdf/354

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Senat rzymski podzielił zdanie Katona, za senatem zaś poszedł lud; kiedy Scypjo w 147 r. wystąpił, jako kandydat na stanowisko edyla, lud, pomijając edylitet i preturę, obrał go wprost na konsula i powierzył mu prowadzenie wojny z Kartaginą.
Nie było to zadanie tak bohaterskie, do jakiego tenże lud powołał niegdyś jego dziada, zbawcę Rzymu w ciężkich dlań czasach. To też nie bez smutku patrzymy na szlachetnego młodzieńca, jako na kata, wykonywującego wyrok nad miastem, wijącem się w przedśmiertnej agonji. Wynik nierównej, rozpaczliwej walki był przesądzony: żelazna taktyka Scypiona odnosiła sukcesy, a położenie obrońców stawało się coraz bardziej beznadziejne. Cofali się krok za krokiem, zraszając obficie krwią każdą piędź wydzieranej ziemi, tracąc oddział za oddziałem. Ich śladem szedł płomień podpalanych gmachów. Wreszcie pozostał już tylko Wawel Kartaginy, święta Byrsa ze świątynią Melkarta, Heraklesa fenickiego. Tutaj schronił się Hazdrubal z rodziną ostatnimi bohaterami Kartaginy. Wobec grozy, zwątpiwszy w ocalenie, podpalili świątynię. Jeden tylko Hazdrubal nie poddał się rozpaczy: zeszedłszy nagle ze wzgórza, upadł do nóg Scypjona, błagając o darowanie życia. Lecz w odpowiedzi na to rozległ się pełen oburzenia i bólu okrzyk jego żony. Złamana tą ostatnią hańbą, rzuciła do płonącej świątyni swe dzieci, poczem sama skoczyła w ogień.
Powinność względem ojczyzny została przez Scypjona spełniona-ciężka, okrutna powinność. Ze łzami w oczach spoglądał teraz Africanus Młodszy na pożogę, stapiającą w zgliszcza odwieczną piękność męczeńskiego miasta. Wyczuwał to, czego nie widziały zaślepione nienawiścią oczy jego rozkazodawców: że w tej pożodze ginęła nietylko moc zwyciężonej Kartaginy, lecz i chwała zwycięskiego Rzymu.