Strona:PL Zieliński Rzeczpospolita Rzymska.pdf/218

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

świątyni, celu ich dążeń. Przestraszeni mieszkańcy rzucili się do Apollina, lecz bóg kazał się im uspokoić: sam siebie potrafi obronić. Jednakże wróg się zbliżał, pomocy zaś nie było widać; wkrótce cały stok stromych Fedriad upstrzył się hełmami i tarczami Gallów; można było myśleć, że świątynia stanie się ich łupem.
Lecz nie zdążyli rozbić obozu dla chwili wytchnienia po szczęśliwych przeprawach górskich, gdy ziemia zadrżała pod ich stopami. Gallowie, nieświadomi trzęsienia ziemi, lękliwie tulili się do siebie i nie mieli odwagi podejść do świątyni. Tymczasem chmury, zazwyczaj pokrywające wierzchołek Parnasu, zaczęły się wyolbrzymiać i mrocznieć, błyskawice rozdarły niebo, zahuczały odgłosy piorunów — i w widmowem świetle burzy Delfijczycy ujrzeli na górach olbrzymie postaci bohaterów — obrońców, co kierowali ogień Zeusa na najeźdźców, paląc ich tarcze i ich samych. Tak minął dzień, a następna po nim noc była jeszcze straszniejsza. Zapanowało nagle zimno lodowate, zaczął padać śnieg obfity, tak że o śnie nie było mowy; Gallowie zwartym tłumem otaczali nieliczne ogniska, które im się udało rozniecić w tej krainie prawie bezleśnej. Huk piorunów ucichł, lecz zastąpił go inny ryk stokroć gorszy: to odrywały się odłamy skał z wierzchołka Parnasu i jakby umyślnie celowały w najbardziej zwarte ciżby Gallów. Noc spędzili nawpół przytomni ze strachu; a słońce następnego dnia opromieniło obozujące naprzeciw nich zastępy Hellenów z pod Termopil. Gallowie z chęcią uchyliliby się od bitwy, lecz lekkie pułki Focejczyków, obszedłszy Parnas znanemi sobie przesmykami, odcięły im drogę do ucieczki. Wzięci we dwa ognie musieli przyjąć bitwę, która skończyła się całkowitą ich klęską; sam Brennus został zraniony. Gallowie zabrali go na nosze, lecz resztę rannych, nie mogąc zabrać ze sobą, musieli dobić. Teraz przynajmniej mogli się cofnąć, lecz widmo ścigającego wroga nie opuszczało ich ani na chwilę, i w czasie następnego noclegu przeżyli istny atak «panicznego» strachu: mowę swoją brali za grecką, broń swoją za broń wroga — i w końcu sami