Strona:PL Zieliński Gustaw - Poezye, tom II.pdf/371

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Żniwiarze powiadają, że zaraz przybędzie: że przodowała na zagonie, a ukończywszy prędzej od innych robotę, chciała ich wyprzedzić, ale dostrzegłszy u stóp skały jakiegoś człowieka zemdlonego czy chorego, pośpieszyła mu z pomocą; — widzieli z daleka jak go właśnie w tę stronę prowadzi. — Odzywa się dzwonek kościelny na nieszpór; Bartosz, wzywa żniwiarzy, aby szli z nim podziękować nasamprzód Bogu i N. Maryi Pannie, za obfite żniwa i dokonaną pracę, zwłaszcza, że to jest wigilija do Wniebowzięcia, a po skończonych nieszporach zacznie się okrężne z tańcami.

Scena II. Rózia, ostrożnie z gór sprowadza Twardowskiego, niosąc dużą jego księgę; prosi, żeby spoczął i pyta, czy nie zechce czem się posilić. Twardowski odmawia, dziękując jej tylko za pomoc udzieloną. Opowiada jej, że zbierając w górach rośliny, osunął się ze skały, a spadając stracił przytomność; — szczęśliwym trafem zaczepił się u krzaków, nad urwistym potokiem, lecz bez jej pomocy byłby może życie utracił: — pyta, czem mógłby jej to wynagrodzić. — Rózia znów zaciekawiona dopytuje, dla czego on dla jakiejś tam jednej rośliny, życie swoje naraża — jaki cel? poco? i t. d. Twardowski jej to tłomaczy i zarazem zachwyca się naiwnością wiejskiego dziewczęcia, dając jej poznać, że mu się bardzo podobała i radby być przez nią pokochany, ale Rózia w żart to obraca; gdy jednak Twardowski mocniej i natarczywiej nalega, Rózia usłyszawszy organ i śpiew kościelny, wyrywa mu się i biegnie do kościoła.

Scena III. Twardowski sam. — W myślach jego odbywa się walka, pomiędzy namiętnością wywołaną widokiem Rózi, a nauką, której dotąd życie poświęcał, zestarzawszy się i zwiądłszy nad ślęczeniem w księgach, a niczego nie doszedłszy i o krok choćby naprzód za pewną granicę nie postąpiwszy; — oskarża świat i Boga.

Scena IV. Z gospody wychodzi Szatan, w kusym nieciemkim stroju z zakrzywionym harcapem z tyłu; siada na-