Zgromadzić zdołał, razem się tam mieści,
Tak, że nie namiot był to, lecz przybytek
Zaczarowany arabskich powieści.
Bo Mistrz dnia tego zaprosił pospołu
Do zaszczytnego, który trzymał stołu,
Komturów, wszystkich zamków bez różnicy,
Książąt Szczecinu i na Oleśnicy;
Zacnych pielgrzymów, którzy z obcej ziemi
W pomoc przybiegli; a pomiędzy niemi
Posłów cesarskich, co właśnie w tej chwili
Z obozu króla polskiego przybyli.
Już mnogie w koło krążyły puchary,
Kiedy Mistrz powstał, — wziął jeden do ręki
I spełnił zdrowie: za obrońców wiary!
Powstali wszyscy i w miejsce podzięki
Dobyli mieczów, na znak że gotowi
Mścić krzywd zakonu, — i przysięgli razem
Wojnę na zabój polskiemu królowi,
Niszcząc kraj jego ogniem i żelazem;
I okrzyknęli śród zgiełków i wrzawy
Wielkiego mistrza na wodza wyprawy.
„Ha! mistrz zawołał — więc będziem mieć wojnę.
Czas aby zakon z poniżenia dźwignąć,
Czas, spór odwieczny z Polaki rozstrzygnąć,
Czyli to plemie, dumne, niespokojne
Ma nam żelaznej udzielać opieki;
Czy też ... co pewniej będzie, że krzyż święty
Orężem przez nas w tych ziemiach zatknięty
Strona:PL Zieliński Gustaw - Poezye, tom I.pdf/355
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.