Strona:PL Zieliński Gustaw - Poezye, tom I.pdf/210

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

pędząca, polecała młodzieńcowi miłość, obiecując pokazać taką piękność, że „żadna hurys w Edenie Proroka, nie ma blasku tak czarnego oka, ani włosa z tak bujnymi sploty, ani ustek milszych do pieszczoty“. Druga postać, od strony Południa przychodząca, zachwalała bogactwo, za którem pójdzie uznanie i cześć społziomków. Trzecia postać od Północy przybyła, wystawiała zalety władzy, powiadając, że „rządzenia nie tak trudna sztuka, gdy się własnych korzyści nie szuka, gdy do siły łączy się przebiegłość, która wpoi bojaźń i uległość. Czwarta wreszcie postać mówiła krótko, ale o sprawie ogólnej, o obronie ojczyzny:

Gdy trzej wysłańcy z trzech stron jeźdźca stali,
I na odpowiedź w milczeniu czekali,
Nadbiegł i czwarty od zachodniej strony;
Znać pędził szybko, bo koń był spieniony,
A na ognistym przybywał rumaku:
Wronym bez zmiany. Sam, dorodny młodzian,
Od stóp do głowy w czarne szaty odzian,
Tylko miał orle pióro przy kołpaku.
Wraz za nim, łuna smugami krwawemi
Coraz się wyżej wznosiła od ziemi,
Szła do pół nieba, jak gdyby odbicie
Stepów płonących na nocy błękicie.
Przybyły ręką wskazał na pożary:
„Tam walka! spór to dawny, jak świat stary,
Dzikich najeźdźców, co za łupem gonią,
I tych — co swobód i swej ziemi bronią“
A nachylając się do jeźdźca ucha,
Szepnął mu słowo... Tym jednym wyrazem
Tak rozpłomienił młodzieńczego ducha,
Że bez wahania wyrzekł: „jedźmy razem!“
Jakoż dwaj jeźdźcy wespół się objęli,
Pomknęli czwałem i w ogniach zniknęli.