Strona:PL Zieliński Gustaw - Manuela. Opowiadanie starego weterana z kampanii napoleońskiej w Hiszpanii.pdf/148

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Usiadłem na sofie obok Manueli i opowiedziałem jej szczegółowo wszystkie moje przygody, od rozstania się s nią: zatrzymanie przez bandę powstańczą, oswobodzenie, przybycie do Madrytu, poznanie się i mój oziębły stosunek z donną Izabellą, pobyt w domu doktora i wreszcie ową scenę na Pbado, nie opuszczając najmniejszego szczegółu, a skończywszy opowiadanie, dodałem:
— A teraz, chcesz dowodów, to i ja ci złożę.
Rozpiąwiszy zatem na piersiach mój mundur, pokazałem jej ów czarny woreczek z medalionem i pierścionkiem.
— Te dwie świętości — rzekłem — nigdy mnie nie opuszczają, spoczywając zawsze przy mojem sercu. Nawet w chwili, gdy już! śmierć była tuż przed oczyma nime chciałem się z niemi rozłączyć. Medalion mojej matki broni mnie od śmiertelnych pocisków, a twój pierścionek, jak pancerz, odbija wszelkie pokusy od mojego serca. A teraz chcę ci złożyć dowód jeszcze ważniejszy. Przybywszy do Malagi, w parę tygodni pisałem list do poczciwego doktora w Madrycie, opisując mu szczegółowo stan mego zdrowia i wpływ klimatu, kończąc pozdrowieniem jego żony i córki, oraz zapytaniem, czy nauki języka francuskiego nie zapomniała. Na ten list obszerną od doktora otrzymałem odpowiedź, do której i Marykita się przypisała, kilkanaście nakreśliwszy wierszy, wprawdzie nieszczególną francuszczyzną, ale chcąc dać mi dowód ze nauk moich nie zapomniała. Otóż ten dopisek, pełen dziecinnej naiwności, może ci dać jasne wyobrażenie o osobie, która go skreśliła.
List ten, przed paru dniami odebrany, miałem na szczęście przy sobie, dałem go więc do odczytania Manueli. Odczytywała go po kilka razy, a zwłaszcza przypiek Marykity. Nareszcie oddając mi go, rzekła: