Strona:PL Zieliński Gustaw - Manuela. Opowiadanie starego weterana z kampanii napoleońskiej w Hiszpanii.pdf/13

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mogło mi także grozić niebezpieczeństwo — nieprzyjaciel mógł dostać się na dach i granatami ręcznymi ze stanowiska nas wykurzyć, albo mógł się podkopać do piwnic i jedną baryłką prochu wysadzić nas w powietrze. Od strony prawej byłem bezpieczny. Była to również ruina, ale ogniem trawiona: nieprzyjaciel, nie mogąc domu tego obronić, a chcąc zabezpieczyć dalsze domy tego obwodu, ogień zapuścił. Pożar jeszcze nie ugasł; dopalały się resztki przedmiotów zapalnych; dym, swąd i ogień czyniły to miejsce neutralnem dla obu stron walczących. Czwarta nareszcie strona stanowiła nasze komunikacye z ulicę Medio, aż do tego punktu zajętą przez nasze rezerwy.
Obchodząc więc moje stanowisko, uznałem za potrzebne niektóre zmiany zaprowadzić w dotychczasowem rozporządzeniu. Wzmocniłem warty, gdzie mi się zdawał punkt więcej zagrożony; na inne miejsca przeniosłem placówki, aby łatwiej można było warty posiłkować; obwarowałem lepiej niektóre drzwi i okna, oczyściłem komunikacye, brak schodów zastąpiłem drabinami; trupy kazałem zwlec w jedno miejsce, skądby najmniej zarażały powietrze, amunicyę zaś i żywność przenieść w tę część budowli, która najmniej wystawiona była na niebezpieczeństwo.
Skończywszy te przygotowania, z resztą moich ludzi, składającą rezerwę, zakwaterowaliśmy się w kuchni, dotykającej wewnętrznego podwórka. Noc była zimna; z resztek drzwi, okien i sprzętów roznieciliśmy ogień, przy ogniu jedni drzemali, drudzy kurzyli cygarety, inni się modlili, inni znów przeklinali wojnę, która, zamiast zbliżać się do końca, z każdym dniem z nową rozpoczynała się wściekłością, a opór Hiszpanów, zamiast słabnąć, zdawał się wzmagać i nowych sił nabierać.