Strona:PL Zieliński Gustaw - Manuela. Opowiadanie starego weterana z kampanii napoleońskiej w Hiszpanii.pdf/122

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Nie, nie znam. Nigdy go nie widziałem.
— Oto jest list.
Z temi słowy oddała mi karteczkę, którą z za swego gorsu dobyła.
Pożerałem oczyma to pismo i kilkakrotnie je odczytałem.
List ten zawierał w części opis wypadków, znanych mi z dawniejszego opowiadania donny Izabelli, dalszy zaś ciąg był następujący:
„Na szczęście, udało mi się ratować ucieczką, chroniąc się od prześladowania, a może nawet i gorszych następstw. Na teraz jestem bezpieczna, znalazłam bowiem opiekuna, zajmującego wysokie stanowisko w obronie sprawy narodowej, który się szczerze zajął moim losem i osłonił mię swoją możną opieką. Wprawdzie ta opieka nie jest bezinteresowna: musiałam przyrzec, że mu oddam swoją rękę; uprosiłam sobie tylko czas sześciomiesięczny do namysłu; skoro ten czas przejdzie, jeżeli uczucie wdzięczności nie weźmie górę nad innemi niemi uczuciami, to może wstąpię do klasztoru. Com dotąd uczyniła, tego nie żałuję, bo to uważałam za świętą moją powinność. Doznawszy jednak tylu zawodów i z sercem głęboko zranionem, oczekiwać będę od czasu, a więcej jeszcze od Najświętszej naszej Opiekunki del Pilar, czy mi nie ześle pociechy i uspokojenia“.
W całym tym liście o mnie i o naszej miłości nie było najmniejszej wzmianki, a o zawodach, o jakich wspominała Manuela, nie umiałem sobie na razie zdać sprawy.
— Czy mogę list ten zatrzymać? — spytałem.
— O, nie! on jest moją własnością — odrzekła.
Oddałem więc list donnie Izabelli, która, odbierając go, zapytała z pewnym odcieniem ironii: