Strona:PL Zieliński Gustaw - Manuela. Opowiadanie starego weterana z kampanii napoleońskiej w Hiszpanii.pdf/103

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

cierpiący zwłoki. Ale radbym z tobą po tak długiem niewidzeniu nagadać się do woli. Jeżeli więc możesz, to bądź dziś wieczorem pod „Lampartem“, na Alcala, a będę czekał na ciebie.
Przybywszy wieczorem do kawiarni pod „Lampartem“, zastałem już tam don Enrica, który przy jednym ze stolików, w towarzystwie kilku Hiszpanów, ożywioną prowadził rozmowę. Nie chcąc mu przeszkadzać, zająłem miejsce przy bocznym stoliku, kazawszy sobie podać wody i „azucarillos“.
Ponieważ widział mnie wchodzącego, po niedługim czasie, pożegnawszy swoje towarzystwo, przysiadł się do mnie.
— Mam wolnych kilka godzin czasu — rzekł — więc będziemy mogli do woli się nagadać. Ale uważam, że jakoś źle wyglądasz. Jesteś blady i mizerny. Już mnie to dziś rano, gdym cię spotkał, uderzyło. Wyraźnie powietrze Hiszpanii ci nie służy. Czy może byłeś chory?
— Gorzej, niż chory — rzekłem — bo ciężko ranny, i jeszcze się w zupełności z ran moich nie wyleczyłem.
— A któż ciebie leczy? — zapytał.
— Chodzę codzień do lazaretu wojskowego, gdzie mi rany opatrują.
— A z jakim skutkiem?
— Z nieszczególnym. Kuracya nader wolno postępuje.
— Słuchaj, don Pablo, jabym ci dał dobrą radę, byłeś tylko chciał pójść za nią.
— Dlaczegożby nie, jeśli uznam ją za skuteczną.
— Wasi lekarze francuscy — mówił don Enrico — to są wogóle fanfarony i nieuki; chirurgowie są lepsi, bo zręczni i śmieli, ale ty, o ile sądzić mogę, z nożem