Strona:PL Zieliński Grecja niepodległa.pdf/273

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

jemny zapach, mieszanina dziegciu z rybami wątpliwej świeżości. Na szczęście nasz ateński «proksenos», który zapewnia zawsze gościnne przyjęcie wszystkim przyjezdnym z Efezu, przybył sam i sprowadził osły i niewolników po nasze rzeczy. Prosta droga prowadzi na północo-wschód, lecz wtedy nie zobaczymy ani miasta Pireusu, ani jego portu wojennego, i na naszą prośbę Artemidor prowadzi nas na południo-wschód. Podziwiamy regularność ulic — wszystkie są proste, przecinają się pod prostym kątem. Jest to dzielo Hippodamosa, przyjaciela Peryklesa, drugiego — po Temistoklesie — założyciela Pireusu; jego imię nosi wewnętrzny plac miasta — Agora Hippodamosa — duży, prostokątny, piękny w zieleni swych jaworów i marmurowej białości otaczających go kolumnad i świątyń. Skręcamy na południo-wschód i wychodzimy na drugi główny port Pireusu, na port wojenny Zeję. Jest on cały okrągły, z wąskiem wyjściem na morze. Okręty jeszcze nie wszystkie zostały spuszczone, gdyż pora jest wczesna; większość jeszcze zimuje w ogromnych warsztatach okrętowych, zajmujących większą część brzegu. Z upodobaniem przyglądamy się tym, które już zostaly spuszczone, ich zgrabności, ich odnowionej pozłocie na posągach Pallady, zdobiących ich dzioby. Nasz proksenos mówi o tem niechętnie, lecz my i bez tego wiemy, że ta flota Ateńczyków, to ich ostatnia nadzieja, odkąd poprzednia zginęła cała w Sycylji przed kilku laty. Idziemy wschodnim wybrzeżem do morza; nakladamy drogi, ale to się opłaca ze względu na zachwycający widok skalistej, ciągle się zmieniającej linji wybrzeża. Dochodzimy do trzeciego małego portu Munichijskiego; nad nim wznosi się plaski pagórek Munichijski, ozdobiony starożytną świątynią Artemidy. To nasza ojczysta, efeska bogini; wstępujemy, aby się jej pokłonić.
Pireus jest otoczony własnym murem, lecz prócz tego jest on połączony z Atenami zapomocą dwu «długich murów», Zeszedlszy z Munichji, wychodzimy przez bramę na przestrzeń między dwoma murami. Lecz cóż to? granica miejska jest już poza nami, a tu jest ludzi więcej,