Strona:PL Zenon Przesmycki - Z czary młodości.djvu/247

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Lecz arcykapłan woła: Nie! Ta ostateczna klęska wieści,
Że już się zbliża koniec zła, i trudów naszych, i boleści.
Odwagi, bracia! Blizko świt! Aby nam zorza zajaśniała,
Wytrwania tylko kilka chwil! Paliwa brak? — A nasze ciała...

Jeden po drugim szli na stos, a każdy pośród mąk konania
Pytał, czy z dali nie brzmi głos, głos odrodzenia, zmartwychwstania,
Czy już nie szumi dębów gaj, czy objat się nie wznoszą dymy,
Czy nie odżywa świat ich bóstw?... I w ogniu marli tak, olbrzymy.
Aż arcykapłan został sam... Widział męczeńską śmierć współbraci,
A nie miał dotąd żadnych wróżb, że ich ofiarę los odpłaci,
Że się marzony spełni cud. Jednak nie wahał się ni chwili.
Może tam już się budzi lud? Może śmierć jego — los przesili?
I wstąpił na ofiarny głaz...