Strona:PL Zenon Przesmycki - Z czary młodości.djvu/245

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wierzyli tak, iż żadna moc nie mogła złamać tej ich wiary:
Że przyjdzie dzień, gdy w łonach puszcz odżyje znów świat bogów stary,
Gnomy i elfy w dziuplach drzew, straszne w pieczarach gór olbrzymy,
Że znów zaszumi dębów gaj, w niebo się objat wzbiją dymy,
I lud porzuci obce sny, ukocha znowu przeszłość jasną, —
Jeśli tak ognia będą strzedz, że święte żary nic zagasną.
Bo w tem zarzewiu siła tkwi, pewniejsza wiele od oręży,
Co przerwie sen, oświeci błąd, — nieufność, opór przezwycięży;
Moc cicha w niem zaklęta śpi, moc święta ducha wszego ludu,
Póki w niem jedna skra się tli, można z ufnością czekać cudu.

Mijały dnie, szeregi lat. W skwarne południa, mgliste noce
Druidów orszak czuwał wciąż nad świętym ogniem na opoce.
Oblicza im poczernił dym, zgrubiały dłonie od mozołów,