Strona:PL Zapolska - Wodzirej T. 2.djvu/96

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zmarszczka. Giest ręki, wyniosły i zimny, odpowiedział przecząco. Nie wyrzekła ani słowa, lecz widocznem było, iż zawrzała oburzeniem na tego „obszarpanego” intruza, który niedość, że:zaciągał Tadeusza do podejrzanych miejsc zabaw i taniéj wesołości, ale teraz jeszcze swą cynicznie brudną postać pod dach jéj wprowadzał.
Lecz Tadeusz, nagłym instynktem zdjęty, pochylił się nad matką.
— Mamo!.. — wyszeptał — Radolta wielkie spotkało nieszczęście... Nie mogłem go tak zostawić... Mdlał na ulicy...
Z czoła Wielohradzkiéj znikła zmarszczka. Stara kobieta powstała natychmiast z twarzą w srebrze włosów, dobrą i nagle zainteresowaną. Aksamit fiijoletowy opływał ją dokoła, jak dostojna dalmatyka.
— Niech wejdzie! — wyrzekła z prostotą.