Strona:PL Zapolska - Wodzirej T. 2.djvu/84

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dziewczyniny, którą Wielohradzka uważała za swą najemnicę. Tyle ofiar, nocy nieprzespanych i strawionych nad robotą dla zapłacenia garniturów frakowych i jedwabnych skarpetek Tadeusza, wszystko szło w niwecz, pozostawiając po sobie tylko galerę długów.
Wielohradzka ocierała szybko łzy, płynące z pod podwójnéj pary binokli, jaką miała na oczach. Drżące ręce kłóły materyę, igła zakreślała krzywą linię.
Wzięła ze stołu czarną koronkę i zaczęła umocowywać odprówające się dżetowe paciorki.
Jedna z jéj łez spadła na czarną, przejrzystą tkaninę i zalśniła się pomiędzy dżetami.
Stara kobieta ostrożnie wpięła w łzę swą igłę.
Łza rozpłynęła się, a Wielohradzka, zdjąwszy z nosa binokle, przecierała je uważnie i tłumiła łkanie, które zaczynało prawie rozpaczliwie wstrząsać jéj piersi.