Strona:PL Zapolska - Wodzirej T. 2.djvu/73

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
IV.

Nazajutrz nad wieczorem Tadeusz spotkał na placu Bernardyńskim Radolta.
Dziennikarz miał dwie plamy na zapadłych policzkach.
— Jak się masz!... jak się masz!.. — wyrzekł szybko, podając rękę Tadeuszowi — wiesz, mam ci powiedzieć ważną nowinę...
— Cóż takiego? straciłeś miejsce?
Radolt rzucił się niecierpliwie.
— Czy sądzisz, że mnie same pechy się tylko przytrafiają w życiu? Szczęśliwy tam bardzo w życiu nie byłem i nigdy chyba równocześnie dwóch szczęść nie widziałem... Ale stracić miejsce? Bój się Boga!.. a tożbym chyba bojkiem został i bryndzę zaczął sprzedawać, zawijając ją w moje manuskrypty...
Skierował swe wielkie czarne oczy w stronę placu Sobieskiego, gdzie świeciły się latarenki, przyczepione do straganów bojków.