Strona:PL Zapolska - Wodzirej T. 2.djvu/292

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Gdyby mama wszystko wiedziała... — mówił gorączkowo — liczyłaby się mama ze słowami, mówiąc o pani Maleniowéj...
Wielohradzka pokiwała smutnie głową.
— Mój drogi!... — wyrzekła — nie wiem, co rozumiesz przez to słowo „wszystko”. Ja wiem tylko to jedno, że kobieta ta zrobiła nam wiele złego!...
Urwała, patrząc zamglonemi oczami w światło lampy, płonącéj na środku stołu.
— Wiele złego!.. — powtórzyła raz jeszcze cichym głosem.
Lecz skrzekliwy głos Tadeusza przerwał jéj natychmiast:
— Złego? nam? co znowu!.. — Pani Maleniowa jest zanadto wyjątkową istotą, aby mogła dobrowolnie sprawić komuś przykrość... Daruje mama, ale chyba ja znam lepiéj tę kobietę, niż mama, i wiem, co o niéj sądzić.
Zatrzymał się na środku pokoju i stał groźny i wyzywający w obronie czci Muszki. Gdy mówił: „Ja znam lepiéj tę kobietę”, głos jego nadął się pychą, nurtującą go od tak dawna.
Wielohradzka powoli wzrok swój przeniosła na syna. W sercu jéj wezbrało się nagle morze nienawiści ku téj pannie Dobrojowskiéj, która była przyczyną ich zgryzot moralnych i materyalnych kłopotów.
Powściągnęła jednak słowa tłoczące się na usta.