Strona:PL Zapolska - Wodzirej T. 2.djvu/263

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

war. Cicho usłużna dziewczyna wypełniła codzienne zadanie.
W téj chwili serce Wielohradzkiéj ścisnęło się wielkim żalem.
To drobne ptaszę miało odlecieć na zawsze. Jakaś inna zuchwała głowa zarysuje się zamiast téj delikatnéj sylwetki na jasnéj szybie okna. Wszystkie noce, przeczuwane nad pilną robotą w towarzystwie téj spokojnéj i potulnéj małéj, przesunęły się jéj przed oczami.
I z kobiecym brakiem logiki, ale zarazem z tą uczuciową solidarnością, która łączy wszystkie kobiety w armię wrogą przeciw mężczyznom, Wielohradzka uczuła sama ściśnięcie serca i żal głęboki do Tadeusza. Dlaczego nie chciał teraz Teci? dlaczego odwracał się od niéj z taką nadętą pychą?
W téj chwili Tecia podniosła głowę i spojrzała na starą kobietę swemi wielkiemi, przeczystemi oczami.
To dopełniło miary.
Wielohradzka podeszła szybko ku dziewczynie i, nie szukając pretekstu, chcąc poprostu uczynić ulgę swemu sercu, objęła Tecię ramieniem.
— Moja Tecia!... moja biedna Tecia!... — wyszeptała, całując głowę dziewczyny.
I w oczach miała łzy, wargi jéj drżały.
Tecia przytuliła głowę do piersi Wielohradzkiéj i zamknęła powieki.