Strona:PL Zapolska - Wodzirej T. 2.djvu/262

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Co?
— Przypomnij sobie naszą rozmowę podczas bytności Radolta...
— Nie pamiętam!...
— Mówiłeś mi, iż chcesz sic żenić z Tecią... że...
Umilkła, zdjęta nagle jakimś wstydem kobiecym wobec tego łatwego zapomnienia drugiéj kobiety przez wzgardliwą lekkomyślność mężczyzny.
Tadeusz wzruszył ramionami i skrzywił się z niesmakiem.
— Proszę mamci!... — odparł, cedząc słowa — proszę mamci: skoro się jest młodym, dużo głupstw się po głowie roi. Rozmyśliłem się... zastanowiłem i widzę, że mamcia miała zupełną racyę. Nie mogę ożenić się ze szwaczką!... Ç’a serait un peu trop fort!...
— Ależ...
— A teraz, mamciu, proszę nie rozmawiać ze mną nigdy w téj kwestyi. Stało się zadość życzeniom mamy: sądzę więc, że mamcia będzie zadowolona.
— Jednakże, gdybyś miał cierpiéć...
Tadeusz, rad, że będzie mógł dręczyć matkę tém urojoném cierpieniem, odparł:
— To już moja rzecz!... a teraz idę do biura!
Wielohradzka wyszła i w pokoju zastała Tecię, która, tak jak zawsze, przyszła do roboty i siedziała już koło okna, przygotowując maszynę. Na stole leżał rogalik Tadeusza, w kuchence gotował się samo-