Przejdź do zawartości

Strona:PL Zapolska - Wodzirej T. 2.djvu/183

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
VIII.

— Ja kostium swój sprowadzam z Krakowa — wyrzekł Pozbitowski, naciągając palto na plecy. — Przy Floryańskiéj ulicy jest hafciarz, który wyszywa wspaniale kierezye. Będę miał na plecach koguta i dwie kury.
— Sukmanę będziesz miał białą? — spytał Malewicz.
— Nie... granatową atłasową, a ty?
— Ja białą sukienną!
— To źle, będziesz się wyróżniał.
— O to właśnie mi chodzi.
— O co? o co panu chodzi? — pyta po francusku Dora Hohensteigen-Higmeringen.
— O pozyskanie pani serduszka... — odpowiada w tymże języku Malewicz.
Ładna panienka wybucha śmiechem.
— Cóż znowu? jesteś pan przecież narzeczonym!