Strona:PL Zapolska - Wodzirej T. 2.djvu/116

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dzenie baby nad zgłodniałą na przednówku „gadziną”.




Nazajutrz rano Tadeusz wszedł do biura ze stałém postanowieniem poróżnienia się z Malewiczem.
Radolt leżał bezprzytomny, i wezwany doktor zapisał długą litanię lekarstw i okłady z lodu na wierzch głowy.
Tadeusz spał źle, sofa miała zepsute sprężyny, rano — nie mógł umyć się w swym pokoju, przytém musiał biedź po doktora, do apteki. Wszystko to wprawiło go w jaknajgorsze usposobienie. Pragnął więc na Malewiczu pomścić, nie jego postępek z Ra-doltem, ale swoje niewyspanie i utrudzenie.
Usiadł przed biurkiem z hałasem i natychmiast kopnął nogą kosz pełen papierów, który się znajdował obok krzesła.
Malewicz siedział już przy swem biurku i podniósł głowę z nad książki, którą czytał. Zobaczywszy Tadeusza, głośno i wesoło zawołał:
— Jak się masz!.. dobrze, żeś przyszedł.
Wielohradzki mimowoli skinął głową i zaciął usta.
Malewicz powstał z miejsca i szybko ku niemu podszedł.
— Wiesz, co się stało? — zapytał — ten infamis Radolt chciał urządzić szantaż... Należy, ażebyś