Ta strona została uwierzytelniona.
Gdyby tak umrzeć jak łabędź umiera,
Zwolna wiosłując skrzydłami,
Na wód błękitne obszary spoziera,
Duszę wylewa pieśniami.
Kona, gdy wieczór pocałunkiem złotym
Żegna szczyt góry zsiniały;
Drząca pieśń jego długo dźwięczy potem
Pomiędzy drzewy i skały.
O gdybym cieszyć mógł się takim losem,
Gdyby śród pieśni przeminąć,
I w sercu ludu ozwać się ich głosem,
I w niepamięci nie zginąć!
Lecz to wybranych tylko jest udziałem,
Co w mroku czasu nie gasną;
A mnie śród skonu nad licem zsiniałem
Ton nutą nie błyśnie jasną.
Całe me życie tak bez blasku będzie!
Milcząc pogrzebią mię skromnie;
A po skończonym żałobnym obrzędzie
Nikt nie zapyta się o mnie.