Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/991

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Przedsiębiorca mówił dalej:
— Mój syn mówił mi już o pani, w wyrazach, które jak dzisiaj widzę, nic nie przesadziły... Liczyłem więc na twoje odwiedziny, lecz nie spodziewałem się, aby one nastąpiły tak prędko... Paweł mi mówił, że cię ocalił od śmierci i wiem, żeś była bardzo chora.
— W istocie, byłam bardzo chora... w wielkiem niebezpieczeństwie — odpowiedziała córka Małgorzaty — ale już jestem zupełnie wyleczona, dzięki troskliwym staraniom pana Pawła i oddanych mu przyjaciół...
— Dzięki niech będą niebu!... — mówił dalej obłudnie Paskal. — Dzisiejszy krok pani, czyni mnie bardzo szczęśliwym... Wiedziałem najprzód, żeś zachwycająca, ale jesteś nią jeszcze więcej niż sądziłem i niczyj zachwyt nie był więcej usprawiedliwiony, jak zachwyt Pawła...
Renata oblała się rumieńcem i spuściła oczy.
Przedsiębiorca dodał:
— Mój syn słusznie utrzymuje, że mu zostawiam zupełną wolność serca i wyboru. Znając wzniosłość jego intelligencyi i prawość duszy, byłem pewny, że złego wyboru zrobić nie może... Stokrotnie miał on słuszność, skoro wybrał ciebie. Dla Pawła szczytem szczęścia będzie nazwać cię swoją żoną, a ja z dumą cię nazwę swóją córką...
Dwie grube łzy zabłysły na długich rzęsach Renaty.