Strona:PL X de Montépin Z dramatów małżeńskich.djvu/52

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

rzeżbione w stylu odrodzenia, wszystko harmonijne i piękne, stanowiło niepospolitą całość.
Na półkach z gruszkowego drzewa spoczywały wspaniałe srebrne naczynia. Ciężkie kotary przysłaniały drzwi i okna. Dla oka znawcy widną było rzeczą, iż zarówno budowniczy jak i tapicer byli ludzie znający niezwykle swój fach.
Na ciężkim rzeźbionym stole, pokrytym serwetą przetykaną srebrem, w srebrnych naczyniach stały napoje w lodzie.
— Więc panie hrabio — mówił Mikołaj Bouchard — nalewając gościom napój w kryształowe szklanki — cóż pan myśli o wewnętrznem urządzeniu mego skromnego domu?
— Jestem olśniony... — odparł Paweł. — To co tu widzę, łączy w sobie najwytworniejszy przepych z gustem wykwintnym i znajomością stylów... Przywykłem do wykwintu, jednak tu jestem pod urokiem. Winszuję panu serdecznie...
Mikołaj Bouchard rósł widocznie; jednak zrobiwszy skromną minę, wypowiedział zdanie, widocznie przygotowane naprzód i nauczone na pamięć:
— Eh! Boże mój, nie przeczę, że tu dosyć ładniutko... Lecz czemże są te drobnostki wobec wspaniałości, wśród których się obracali ojcowie nasi?... Tam wszystko sięgało ich miary! Dziś wszystko zmalało, bośmy i my karły (nie mówię tego do pana, panie hrabio!) — dodał były sklepikarz w nawiasie.
— Możesz pan to zdanie i do mnie zastosować, kochany panie Bouchard! — zowołał Paweł. — Ja z pewnością upadłbym pod ciężarem zbroji, takiej jaką widziałem w pańskim przedsionku. Co najwyżej uniósłbym szablę! Jak więc pan widzi, jam też karłem!
Mikołaj Bouchard ukłonił się.
— Za wiele skromności, panie hrabio! — rzekł. Zresztą, skromność jest cecha wyższości — zakończył, powracając do przerwanej, a tak mozolnie przygotowanej i nauczonej przemowy:
— Lubię otaczać się pamiątkami czasów minio-