Strona:PL X de Montépin Z dramatów małżeńskich.djvu/126

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Myśl, że posądzenia świata były czczą obmową, tak uspokoiła ją, iż odtąd stan zdrowia Renego, był jej największą troską.:
Więc ten, którego ona przez chwile posądziła, iż przelewał krew dla innej kobiety, walczył i cierpiał dla niej, dla niej jedynie!...
Małgorzata popełniła znów tę nieostrożność, którą od czasu wynalezienia pisma, popełniają kobiety i popełniać będą do końca świata. Pisywała do p de Nangés. Pisywała listy szalone, w których każde słowo tchnęło uczuciem gorącem.
Co dzień panna służąca hrabiny odnosiła do stacji jej listy. Dziewczyna ta, ciesząca się względami lokaja, oddanego sprawie panny Lizely, dnia jednego prosiła wielbiciela swego, by ją zastąpił... Czy potrzebujemy zapewniać, że list ten nie został wysłany?...
René powracał do zdrowia. Rana zaczęła się zabliźniać, doktór pozwolił mu wstać z łóżka. Zbliżała się chwila oczekiwana niecierpliwie przez chorego, chwila powrotu do Montmorency.
Wyjeżdżając, hrabia de Nancey zapowiedział, jak czytelnik pamięta, iż nieobecność jego potrwa tydzień czasu.
Blanche jednak, dla łatwo zrozumiałych dla nas powodów, zatrzymała go dłużej w podróży, tak, że dopiero dwunastego dnia kochankowie powrócili niespodziewanie.
René, który od dwóch dni zaczął z domu wychodzić, znajdował się wtedy w Montmorency.
Widząc go Paweł, ściągnął brwi, Blanche uśmiechnęła się do niego.
Tegoż wieczoru panna Lizely długo rozmawiała na uboczu z wiadomym nam lokajem. Gdy odchodził, wsunęła mu do ręki rulonik, zawierający pięćdziesiąt luidorów.
Była zadowolona z jego usług!...