Strona:PL X de Montépin Z dramatów małżeńskich.djvu/123

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— A więc — rzekł głosem metalicznym, nieco za głośnym, jak przystało na mówcę — nie omyliły mnie wieści... Tak, powiedziano mi prawdę!... Oto leżysz na łożu boleści, z ręką przebitą... i gdyby nie jeden z twoich przyjaciół, którego spotkałem wypadkiem, dotąd nie byłbym uwiadomiony o tym pojedynku i jego fatalnych następstwach!... Syn mój jedyny mógł umrzeć, nie wezwawszy mnie do siebie!!! Baronie, jestem niezadowolony z ciebie!...
— Błagam cię ojcze — wyszeptał René — chciej w milczeniu mojem widzieć dowód przywiązania... Rana jest tak lekka, że nie widziałem powodu niepokojenia cię, mój ojcze...
— Dobrze. Przebaczam ci to wykroczenie... nie tak łatwo jednak przyjdzie mi darować ci większą winę...
— Jaką, mój ojcze?
— Powodu pojedynku... Nie żądam od ciebie katońskiej cnoty — oddaj mi tę sprawiedliwość... Porywy młodości tłómaczą, choć nie usprawiedliwiają, pewne wykroczenia. A że lekkomyślność syna nie powinna przynosić ujmy powadze ojca, zezwoliłem, abyś mieszkał osobno... bo mi dawało możność patrzenia przez palce na twoje czyny... Dziś ponoszę karę za zbytnią pobłażliwość... Miej sobie kochanki, kiedy inaczej być nie może, ale na litość nie kompromituj się z niemi, a zwłaszcza nie bij się o nie...
— Mój ojcze, — zawołał młodzieniec, a głos jego zdradzał wielkie wzruszenie. — — — Źle cię objaśniono, przysięgam ci, że się mylisz...
— Nie mój panie, nie mylę się! — odparł gwałtownie deputowany. — Wiem wszystko i gdybym był wcześniej uprzedzony o tem, co się działo, byłbym cię wyrwał z tego otoczenia i uniknął zajścia, z którego wyjdziesz ze skazą na opinji swej!.. Cały Paryż wie, jak się rzeczy miały!... Poranne pisma opowiadają wszystko szeroko i długo, podają nawet pierwsze litery nazwisk bohaterów powieści! — Jesteś