Strona:PL X de Montépin Z dramatów małżeńskich.djvu/109

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Mimo niegodnego postępowania p. de Nancey, żona nie przestała go kochać gorąco — to też z wielką radością dowiedziała się, że tym razem dłużej zabawić zamierza w Montmorency.
Niebawem jednak doznała wielkiego rozczarowania. Paweł rozkazał służbie przygotować dla siebie pokoje, leżące w przeciwległem, najodleglejszem skrzydle pałacu.
— Już mnie nie kocha — wyszeptało biedne dziecię z westchnieniem... Jakże prędko mu się sprzykrzyłam... A jednak, dawniej mówił, że mnie znajduje piękną... Czy bym się zmieniła?... Mam lat ośmnaście i jestem wdową — mimo, że mąż mój żyje!... Lecz i za to dzięki składam. Niebu, że tu powrócił... Kto wie, niezadługo może odzyskam go całkowicie...
René de Nangés przybył tego wieczoru. — Czy potrzebujemy mówić, iż powrót Pawła sprawił mu przykrość i zaniepokoił go?... Pozostał jednak, zatrzymywany przez pana domu, który był mu bardzo rad i nawet sam odwiózł gościa do stacji, przed odejściem ostatniego pociągu.
Nazajutrz p. de Nancey pozostał dzień cały w domu. Czas wydał mu się śmiertelnie długi, nie lubił czytać, nie zajmowała go muzyka, więc siedział nieskończenie długo przy śniadaniu i obiedzie, resztę dnia spędził w ogrodzie, paląc cygara jedno po drugiem.
Gdy wieczór nadszedł, hrabia chciał oznajmić żonie o przybyciu panny Lizely, nie wiedział wszakże, jak zacząć, gdy służący podał mu na srebrnej tacy list, na którego widok, serce Pawła zaczęło bić gwałtownie,
Wziął do ręki kopertę, przesiąkniętą dobrze mu znaną wonią. Na pieczątce widniał herb i korona o siedmiu pałkach.
Hrabia przeczytał list i podał go żonie, mówiąc:
— Treść tego pisma dotyczy zarówno. mnie, jak i ciebie, kochana Małgorzato...