Strona:PL X de Montépin Z dramatów małżeńskich.djvu/103

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Pan de Nancey przepędził dwie godziny w szalecie, gdy odjeżdżał, czuł że przyszłość jego pozostała w rękach złotowłosej syreny.
Ona, stojąc na ganku, patrzyła za odjeżdżającym... Usta jej szeptały zcicha.
— Trzymam go teraz... odjeżdża w przekonaniu, żem mu przebaczyła, że mą we mnie przyjaciółkę... może myśli, że go kocham...
— Czy podobne mnie kobiety przebaczają?! Czekaj smutny bohaterze! Moje cierpienia, mój wstyd, upokorzenia... nie nie zapomniałam, ty mi za to wszystko zapłacisz!.


ROZDZIAŁ XX.
Cyrce.

Słowa wyrzeczone przez pannę Lizely objaśnią czytelnika, co do jej planów na przyszłość.
Chciała się zemścić, nie przebierając w środkach. Była okrutną... taką ją zrobiły okoliczności życia... Wcześnie dotknięta została nieszczęściem, które złamało całą jej przyszłość.
Opowiadanie jej, dotyczące pobytu w Anglji, zawierało prawdę jedynie... Była niewinną ofiarą zbrodni...
Łatwo zrozumieć, jaka gorycz przepełniała to młode serce, jęczące pod brzemieniem niepowetowanego nieszczęścia...
Nagle, wspomnienie tej wstrętnej przeszłości zaczęło się zacierać pod wpływem uczucia i nadziei...
Blanche kochała miłością wielką, namiętną, niepospolitą, jak cała jej istota. Paweł stał się dla niej bóstwem, ufała mu bez granic.
Wszystko zdawało się do niej uśmiechać... Miała zostać żoną człowieka, noszącego historyczne nazwisko. Wejść w ten świat arystokratyczny, w któ-