Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/943

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

rzuca w opróżnione kasy bankowe Verrièra... owo posłuszeństwo dlań mego ojca... ten łańcuch, który ich obu przykuwa do siebie... We wszystkiem tem dostrzedz mogłaś powód... straszną, przerażającą do podejrzeń przyczynę. Po mojej rozmowie z Arnoldem... po jego pojedynku z Emilem Vandame, mnie samej zdawać się poczęło, iż jakaś ukryta zbrodnia łączy z mym ojcem tego człowieka. I ty, kuzynko, również to samo myślałaś... Nie zaprzeczaj, bo ja tę prawdę czytam w twojem spojrzeniu.
— A więc... odgadłaś! — odpowiedziała zakonnica. — Nie chciałam ci mówić, że wszelkie drobne szczegóły, jakie nasuwały mi się pomimowolnie pod uwagę, zdawały się dowodzić i przekonywać mnie, że mój wuj wraz z Arnoldem Desvignes znają powód zniknięcia Edmunda Béraud... znają śmierć jego... i oba z niej skorzystali!
— Och! to przerażające... to straszne! — zawołała ze drżeniem Aniela, ukrywając twarz w dłoniach.
— Tak! było to strasznem... i po bytności tego agenta przybrało tem więcej postać zatrważającej rzeczywistości... Teraz jednakże lękam się oskarżenia, jakie wydałam sama wobec siebie...
— Dlaczego?
— Wszystko się łączy, aby mi dowieść słuszności moich podejrzeń. Arnold Desvignes opowiedział nam dziś swe życie... Edmund Béraud złożył swój milionowy majątek u któregoś z paryskich bankierów. Mój wuj, gdyby należał do tej urnowy, nie miałby odwagi udawać się do sądu po objaśnienia, o czem nam dziś nadmieniał... Desvignes nie może być posądzonym, że okradł tego Edmunda Béraud, który, być może, z naszym krewnym posiada jedynie jedność nazwiska. Oto dowody, świadczące na stronę ich obu, nieprawdaż? A jednak wyrzucam sobie, iż mimo wszystko, ja jeszcze w nie wierzyć nie mogę. Zwątpićbym nawet gotowa w rzeczywistość, tak pragnę gorąco ciebie ocalić!