Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/930

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Forestier wszedł w gęstwinę. Wspaniały bażant wyfrunął tuż prawie z pod jego nóg.
Nadzorca pozwolił mu wznieść się w powietrze, a gdy ptak mknął w znacznej odległości, wystrzelił.
Bażant padł na miejscu bez życia.
— Dzielny strzał! — rzekł Verrière. — Podnieś tego ptaka i zanieś do kuchni. Nie potrzebujesz tu już powracać — dodał, zwracając się do Forestiera. — Sami odbędziemy przechadzkę.
Udali się w głęb parku.
W odległości kilkudziesięciu kroków Arnold dostrzegł małą furtkę, w murze wybitą.
— Dokąd prowadzi to wyjście? — zapytał.
— Na drogę, wiodącą do sąsiedniej wsi, Emerainville.
O sto kroków dalej ukazał się piękny pawilon murowany, dachówką kryty, z dwoma oknami na parterze, a trzema na pierwszem piętrze.
— Czy ten dom mógłby być mieszkalnym? — zapytał Desvignes.
— Bezwątpienia. Zawiera on dwa pokoje na dole i dwa na górze, a spichrz oprócz tego.
— Tu powinien mieszkać nadzorca — rzekł Arnold. — Doskonałe miejsce do nocnego pilnowania. Powiedz mi, czy ufasz temu Forestierowi?
— Pod jakim względem?
— No, czy powierzyłbyś mu jakąś ważniejszą misyę do spełnienia?
— Nigdy w życiu! Uważam go bardzo nisko pod względem inteligencyi.
— Jak dawno służy on u ciebie?
— Od pięciu lat... Takim, jak jest, wystarcza on dla mnie.
— A gdzie znajduje się klucz od furtki, wychodzącej na drogę do Emerainville?
— Jeden z tych kluczów jest u Forestiera.