Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/751

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mi tę grzeczność i zaordynuj sam pobyt na wsi naszej ukochanej pacyentce.
— Chętnie to uczynię.
— Zostaniesz u nas na obiedzie...
— Lecz... — zaczął doktór.
— Proszę z całego serca, nie odmawiaj. Uczyniłbyś tem wiele przykrości. Podczas obiadu wygłosisz swój nakaz w ciągu rozmowy.
— Zgadzam się zatem... — rzekł lekarz.
Czytelnicy przypominają sobie, iż rano w tymże dniu siostra Marya miała zamiar prosić Verrièra, by pozwolił Anieli wyjechać na wieś w jej towarzystwie.
List Misticota zmienił jej poglądy zupełnie.
Mały sprzedawca medalików miał dalej prowadzić swoje poszukiwania. Codziennie więc mógł potrzebować rad zakonnicy, która wrazie wyjazdu Anieli musiałaby jej towarzyszyć, a tem samem i wydalić się z Paryża, co w jej projektach znaczną uczyniłoby różnicę.
Siostra Marya mówiła o tem wszystkiem pannie Verrière, która zaaprobowała zapatrywania zakonnicy, pokładając w niej ufność zupełną.
Wszedłszy do salonu, bankier z Arnoldem i doktorem znalazł tam obie kuzynki.
— No! ukochane me dziecię — zapytał dobrotliwie, ujmując ręce swej córki — jakże twe zdrowie?
— Lepiej... znacznie lepiej... prawie zupełnie już debrze — odpowiedziała Aniela — a kochany nasz doktór przybywa baśnie na czasie, aby potwierdzić, co mówię.
— Tak... w samej rzeczy — rzekł lekarz. — Cera twarzy jest naturalną, wyraz łagodny i oczy blasku nabrały. Nieco jeszcze spokoju i ciszy, a uzdrowienie będzie zupełnem.
Desvignes zbliżył się do panny Verrière.
— Słowa doktora napełniają mnie niewysłowioną radością... — rzekł głosem wzruszonym.. — Ach! gdybyś pani wiedziała, w jak śmiertelnej pozostawałem trwodze przez te dni